sobota, 1 października 2011

...skrajne uczuć owoce...

 ...noce dłużące się niemiłosiernie z wielkomiejską ciszą w tle ponownie towarzyszą jesieni...pokryte w mroku poranki stają się niechcianą istotą rzeczywistości...a ja tak trwam niczym nie przejednany czekając na wstające nad alejami Jerozolimskimi słońce,zbudzony przez krzyczącego sąsiada sfrustrowanego odrzuconą miłością Ireny z piętra niżej...te nie artykułowane dźwięki wpisują się w zgiełk ruszających do biurnych miejsc tych wszystkich czekających na autobusy i tramwaje,tych biegnących na spóźniające się metro i przemierzających chodniki wysokich obcasów...przytłoczony niechcianymi brzmieniami dalej udaję przed samym sobą iż noc jeszcze trwa...
 ...aromat kawy który zaczął unosić się po mieszkaniu uświadomił mi zupełnie zepchniętą w podświadomość myśl iż Ona tym razem została na noc...
 ...cóż i Ona musi wyruszyć do pracy,giętkie zaspane ciało powlokło za sobą nogi w kierunku orzeźwienia idącego w parze z zapachem kawy...dobiegające z łazienki dźwięki insynuowały mi że bierze prysznic...było późno i pewnie się spieszyła nie myśląc o robieniu sobie śniadania...nałożyłem więc do małej miseczki tradycyjne Bircher musli,zrobione wieczorną porą z płatków owsianych zasypanych rodzynkami,orzechami laskowymi i włoskim,daktylami i śliwką oraz odrobiną brązowego cukru by całość zalać świerzym mlekiem...
 ...teraz pokroiłem Glostera w kostkę z jego soczystym aromatem i słodko-kwaśnym smakiem mieszając z musli stworzyłem wyjątkową mieszankę smaku...na wierzch musli posmarowałem jogurtem gęstym i położyłem różowe winogrona te z Jej ulubionych...
 ...kiedy wyszła z łazienki znów chciałem zatrzymać czas i niczym szalony naukowiec zacząłem zgłębiać swoją wiedzę na temat czasoprzestrzeni by stwierdzić że jej wyjście do pracy jest nieuniknione...czarująca o lekkim zapachu mojego żelu do mycia wycierając mokre włosy owinięta tylko w ręcznik całkowicie sprawiła że moje całe ciało ocknęło się z tych nieodeszłych faz snu...z lekkim uśmieszkiem przyjęła moje Bircher musli stwierdzając że dużo czasu na siłowni kosztują te wizyty u mnie...zachwycona niezwykłym smakiem wyszła z buziakiem na dowidzenia jak zawsze tęskniłem nim zdążyła zejść na dół...
  ...te niesforne godziny kiedy tak porzucony przez Nią oczekiwałem powrotu zmusiły mnie do spaceru alejami w kierunku Marszałkowskiej a potem skręciwszy w lewo dotarłem aż do Polnej i podążyłem do tych kiedyś tak często odwiedzanych stoisk...kupiłem pod zupełnym natchnieniem chwili dwie polędwiczki wieprzowe i kilka właśnie dojrzewających jabłek Golden delicious sprowadzanych gdzieś z okolic Grójca bo jakże by mogło być inaczej...taki niesforny pomysł przyszedł mi od tak przez przypadek słuchając że pod koniec września właśnie był dzień Jabłka...
 ...polędwiczki umyłem,osuszyłem i oczyściłem z błon następnie posoliłem i oprószyłem młotkowanym pieprzem dodając do marynaty odrobinę oliwy i Calvadosu...umytym jabłkom ściąłem górną część i wydrążyłem do środka wkładając powidła śliwkowe,i pozostawiłem w chłodzie nadchodzącego wieczoru...do całości dołożyłem kluski leniwe robione z 2 części białego sera i 1 części ziemniaków z samymi  żółtkami z odrobiną mąki...kiedy przyszła późnym wieczorem kończyłem rumienić polędwiczki na patelni, jabłka oblane karmelem po ślicznie zielonej skórce wydawały obłędny zapach wprawiający każdego kogo spotka na swojej drodze w obłęd...kluski obsmażone dogrzewałem w piekarniku...
 ...Jej nie doczekanie tuż przed kolacją zawsze doprowadzało mnie do radości że będę mógł nakarmić jej zmysły pod każdą postacią... na talerz położyłem pokrojoną polędwiczkę w pełni soczystą,różowa o cudnym aromacie karmelizowanego Calvadosu,obok kluseczki,i w centralnym punkcie prawdziwe Golden Delicious z powidłami śliwkowymi które spełniały funkcje sosu...
 ...popijając na tarasie rozgrzewający Calvados Hors D'age w blasku świec i towarzyszących nam spojrzeń sąsiadów zajadaliśmy się tym cudnym prostym posiłkiem gdzie połączenie jabłek słodko kwaśnego smaku z owocową nutą Calvadosu i pikantną polędwiczką ze słodkawymi kluskami leniwymi dało naprawdę skrajne odczucia... a stolica kładąc się do łóżek zaczęła wyczekiwać chłodnego poranka...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz