wtorek, 30 sierpnia 2011

poranek pełen zaskoczenia

 ...zbudzony tuż przed jutrzenką w ten sierpniowy rozpoczynający się dzień,wstałem wyspany po nocy nieprzespanej podszedłem do okna wyglądając na budzące się do życia miasto...w dole tramwaje kołysząc się stukoczą rytmicznie,do piekarni na dole własnie dowieźli pieczywo,słychac stukot obcasów kobiet zmerzających do metra,słońce wkrada się do środka odbijając się od okien po drugiej stronie ulicy...kiedy spojrzałem w głąb sypialni spod zwiniętej pościeli wyłaniał się ten "Cud" w mojej koszuli(nieplanowała zostać na noc),leżącą na boku z jednym kolanem podciągniętym,z grzywką przysłaniającą jej oczy,która lekko opada na poduszke...i zrozumiałem czym był spowodowany ten scisk w żołądku co sprawiał że nie mogłem spać-cudna radość bycia z Nią...
 ...o 7:30 musi być w pracy,z pół godziny będzie jechać,za dwadzieścia minut musi więc wstać...zrobie jej sniadanie do pracy...skoczyłem na dół do piekarni...z torbą pełną gorącego pieczywa wtargnąłęm w senny poranek z pełną mocą woni gorących bagietek,croissantów...zaparzyłem esspresso, na tacy postawiłem szklankę soku pomarańczowego wyciśniętego przed chwilą,filiżankę kawy,croissanty,masło,miód gryczany,dżem figowy...
 ...zbudziwszy ją lekkim muskaniem warg za uchem,pomrukujc cicho,była całkiem zaskoczona śniadaniem do łóżka...pijąc kawę wtulona w moje ramiona,była przejemnie ciepła,o lekko zaspanym zapachem wczorajszych perfum...nasycona zaczęłą się szykować do pracy,gdy poszła pod prysznic czym prędzej zacząłem szykować jej 2 śniadanie...  Ze świeżych pieczarek znalezionych w lodówce,słodkiego twarogu,koperku rosnącego tu za oknem w kuchni,czosnku zrobiłem jej sałatkę,pieczarki drobno posiekałem sporo osłodziłem,troszkę posoliłem,kiedy puściły wodę lekko odsączyłem,dodałem posiekany koperek,czosnek i majonez mieszając dobrze wszystko na koniec twaróg pokroiłem w kostke i bardzo delikatnie zamieszałęm tak by się nie rozpadł,cudny zapach koperku i pieczarek sprawił iż moje soki trawienne zaczęły się domagać pokarmu...spakowałem w szczelnie zamykany pojemnik i zająłem się sporządzeniem bagietki z mozzarella i pomidorami wzbogaciłem ją o grilowanego bakłażana marynowanego w balsamico...bagietkę lekko skropiłem pesto z szuszonych pomidorów,które zrobiłem poprzez zmiksowanie ich z oliwą z marynaty i odrobiną octu winnego...kanapkę zawinąłem szczelnie i wszystko zapakowałem w torbę,zamówiłem jej taksówkę...i byłem gotowy ją pożegnać...lecz kiedy wyszła z łazienki z jeszcze wilgotnymi włosami,i oczami patrzącymi na mnie tak jak poprzedniego wieczora chciałem by została u mnie na zawsze...
 ...wieczorem jeszcze raz podziękowałą mi za cudne śniadanie do łóżka,i niezwykle smaczne drugie... a mnie pozostało tylko czekanie na następną kolację ...