Dziś tak jakby od niechcenia przyszło mi zrobić śniadanie osobie mi bliskiej...wpadłem w odment improwizacji... w pogoni za rozumem przejrzałem lodówkę znajdując paczkę pomidorków cherry,masło i kilka zagubionych winogron tułających się bez kiści... w piekarni zaaaa dalekim rogiem kupiłem bułkę wrocławską,z półki sciągnąłem syrop klonowy stając się gotowy na kolejne "pobicie garów"...
Na patelni rozgrzałem masło rumieniąc je bez namiętnie aż nabrało jasno brązowej barwy o orzechowym aromacie,kładąc ruchem prostym niczym nie skrępowanym kromki bułki na tłuszczu smażac je na złoto z każdej ze stron oddałem się równocześnie prażeniu na suchej patelni pomidorków cherry aż kolor skórki lekko sie zarumieni,pomyślałem że samotnie im tam w tym gorącym od płomieni dnie patelni,dorzucając winogrona zalałem ten niecodzienny duet syropem klonowym pozwalając na wytchnienie omdlewającym z gorąca owocom...
ten cudowny aromat lekko słodkawy-pomidorowy z wyraźną nutą klonu przyprawił mnie o odosobniony przypadek natchnienia...pędzące przez wszystkie zmysły doznania zaglądające we wszelkie zakamarki pamięci smaków dojrzały aromat niezbędny do swierdzenia "simply is delicious"... zapach świeżo mielonego goździka...po dodaniu szczypty tej przyprawy moje nie tylko na pozór proste śniadanie stało sie obłędem dla zmysłów... podając rumiane ciepłe plastry bułki o maślanym smaku polałem powstałym sosem kładąc tu i ówdzie pomidorki lekko oklapnięte wraz z winogronami,tą wyjątkową barwę na kwadratowym białym talerzu przysroiłem listkami mięty rosnącej "tu" za kuchennym oknem...oddałem się kontemplacji wraz z bliską mi osobą pełen satysfakcji gdy zamiast rozmawiać zapełnialiśmy usta kolejnymi kawałeczkami tych delicji... spojrzenia jakie mi posyłała w szumie doznań wysunęły się na pierwszy plan...plan mojego śniadania od niechcenia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz